Golden Star 0,19 ct to wyjątkowy pierścionek zaręczynowy z białego złota z brylantem ️ Darmowa dostawa | Darmowy zwrot | Bezpłatna korekta rozmiaru! Sprawdź! Pierścionek zaręczynowy Golden Star 0,19 ct z brylantem - białe złoto - AURORIA sklep internetowy online
Diamenty to rzadko spotykane i niezwykle cenne kamienie szlachetne. W swojej surowej formie nie przypominają jednak pełnych blasku minerałów, które kojarzysz z pierścionkami zaręczynowymi, obrączkami ślubnymi czy innymi elementami biżuterii - są niekształtne i niemal w ogóle się nie błyszczą. Dopiero po odpowiedniej obróbce i szlifowaniu, diamenty stają się brylantami i zyskują swój szlachetny wygląd. Więcej o tym, czym różni się diament od brylantu, dowiesz się powracając do artykułu na naszym jest jednym z czterech elementów jubilerskiej zasady 4C, według której określa się jakość brylantu. Ujęte w niej elementy, czyli masa, barwa, czystość oraz wcześniej wspomniany szlif, mają bezpośrednie przełożenie na wartość kamienia szlachetnego oraz piękno, które może zostać z niego wydobyte. Sam szlif kamienia szlachetnego odnosi się zarówno do jego kształtu, jak i do proporcji i się jak szlif wpływa na jakość brylantu! Charakterystyczny kształt oszlifowanego diamentu jest rozpoznawalny niemal na całym świecie. Najpopularniejszym szlifem diamentu jest szlif brylantowy - około 70% diamentów jest rzeźbionych właśnie w ten ważnie, w fachowym języku, jedynie diament oszlifowany do kształtu brylantowego, nazywany jest brylantem. Potocznie jednak, każdy oszlifowany diament określany jest brylantuGłównym powodem popularności brylantu jest właśnie jego oszlifowany na kształt brylantu jest bowiem okrągły i posiada co najmniej 57 ścianek zwanych fasetami. Co najmniej 32 fasetki oraz tafla znajdują się w górnej części kamienia, natomiast co najmniej 24 fasetki znajdują się w jego dolnej budowa brylantu sprawia, że każdy promień światła, który do niego wpada, nie ma gdzie się schować i musi zostać rozszczepiony i odbity w postaci przepięknego błysku. Efekt ten nazywany jest brylancją, życiem lub ogniem brylantuBlask brylantu nie wynika jedynie z jego kształtu, bowiem proporcje kamienia nie zawsze są idealne. Zbyt wysoki lub zbyt płaski kamień, pomimo brylantowego kształtu, nie będzie odbijał światła w piękny, charakterystyczny sposób. Tylko odpowiednie proporcje i symetria całego kamienia, pozwalają światłu na swobodne rozszczepienie i te czynniki sprawiają, że oszlifowanie brylantu w sposób, który wydobędzie z niego maksimum piękna w postaci blasku rozszczepionego i odbitego światła, staje się nie tylko arcytrudnym i pracochłonnym zadaniem, ale jest wręcz szlifu brylantowegoOcena szlifu brylantu jest bardzo istotnym czynnikiem, który z pewnością warto wziąć pod uwagę, decydując się na zakup pierścionka zaręczynowego lub obrączek oceny szlifu wygląda następująco: excellent (doskonały), very good (bardzo dobry), good (dobry), fair (zadowalający), poor (słaby). Im wyższa ocena, tym lepsza jest jakość szlifu, a co za tym idzie - wyższa wartość pierścionkach zaręczynowych Auroria mogą znajdować się jedynie brylanty, które posiadają szlif co najmniej o jakości „good”. Wierzymy bowiem, że tylko kamienie szlachetne o idealnym stosunku jakości do ceny, będą cieszyły oczy naszych Klientów swym magicznym szlif brylantowy w jubilerstwie wykorzystywany jest również podczas obróbki innych kamieni szlachetnych, na przykład szafirów, rubinów, topazów czy szmaragdów. Więcej na ich temat możesz dowiedzieć się tutaj. Podobnie dzieje się w przypadku diamentów - oprócz charakterystycznego szlifu brylantowego stosuje się również inne kształty szlifów, a część z nich przybliżymy Ci kształty szlifówSzlif brylantowy jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najchętniej wybieranych rodzajów szlifów. Jest on również najdroższy. Dzieje się tak z dwóch powodów - po pierwsze, podczas obróbki traci się najwięcej drogocennego kamienia (nawet do 60%), a po drugie, dzięki idealnym proporcjom, brylant najlepiej odbija światło, zapewniając spektakularny efekt jednak pamiętać, że możliwości szlifowania kamieni szlachetnych jest o wiele więcej, a samym diamentom można nadać niemal dowolny kształt. Inne, najczęściej spotykane kształty szlifów, które posiadają wielu zwolenników to:diament w szlifie Szmaragdowym, czyli jeden z najpopularniejszych szlifów fantazyjnych, który wyróżnia się niepowtarzalną niepowtarzalną klasą i elegancją,diament w szlifie Łza, który przypomina łezkę lub krople i szczególnie pięknie eksponuje się w naszyjnikach czy kolczykach,diament w szlifie Owal, który przybiera kształt elipsy i pięknie prezentuje się w pierścionku zaręczynowym, ponieważ optycznie wydłuża palce i wysmukla dłonie,diament w szlifie Serce o romantycznym charakterze, który bardzo chętnie wybierany jest podczas Walentynek czy zależności od kształtu nadanego podczas szlifowania, diamenty inaczej odbijają i rozszczepiają światło. Rodzaj cięcia oraz jego precyzja decydują więc nie tylko o samej formie kamienia szlachetnego, ale również o blasku, którym zachwyca pierścionek zaręczynowy.
zaliczany po oszlifowaniu do grupy „marmurów kieleckich”. Pojęcie marmuru w ich przypadku jest używane zwyczajowo. Potocznie określa się w ten sposób dużą grupę wapieni masywnych przyjmujących poler (Kozłowski 1986). W okolicy Kielc do tej grupy
Na pewno każdy z Was kiedyś zastanawiał się, czy każdy diament to brylant. Marzeniem wielu kobiet jest otrzymać piękny pierścionek z brylantem, ale czy każdy diament nim jest?Diament nie musi być brylantem, natomiast każdy brylant jest diamentem. Co czyni go tym szczególnym typem kamienia? Jest to szlif. Uwierzcie, że gdybyście zobaczyli dopiero co wydobyty diament, nie dalibyście wiary, że jest to tak cenny kamień, który jest obiektem westchnień wielu ludzi. Dopiero po oszlifowaniu zyskuje on swój charakterystyczny kształt i w końcu diament to brylant?Jak już wspomniałam, diament brylantem staje się dopiero poprzez odpowiednie i bardzo precyzyjne oszlifowanie. Istnieją różne grupy szlifów: kaboszonowy, fasetkowy, mieszany oraz fantazyjny. Szlif brylantowy należy do szlifów fasetkowych. Jego pierwszy wariant wynaleziono w XVII wieku i uznaje się go za szczyt osiągnięć mistrzów jubilerskich. Na przestrzeni tych kilku stuleci ustalono liczne typy szlifu brylantowego, natomiast to, co jest konieczne do kwalifikacji go, jako taki to:okrągła rondysta — czyli kształt kamienia „z góry”;zawiera nie mniej niż 57 fasetek (wliczając w to taflę);przynajmniej 32 fasetki z taflą w górnej części;przynajmniej 24 fasetki w dolnej części zakończone tzw. to inaczej ścianki kamienia, na których odbijające się światło tworzy piękny spektakl. Kolet jest natomiast dolną częścią kamienia, czyli brylantowy w innych kamieniachMożemy spotkać także inne kamienie szlachetne, półszlachetne lub też nawet sztuczne w szlifie brylantowym. Czy możemy je wtedy nazywać brylantami? Niestety nie, ponieważ nazwa ta jest zastrzeżona do okrągłych diamentów w pełnym szlifie brylantowym. W przypadku innych odmian tego szlifu zawsze należy podać dokładną nazwę. Oczywiście potocznie mówimy o brylantach, bez zagłębiania się w przesadną terminologię. Kupując jednak biżuterię z brylantami, powinniśmy zwrócić uwagę na to, czy opis jest precyzyjny i zawiera pełną informację. Warto być czujnym pod tym względem, ponieważ biżuteria z takimi kamieniami kosztuje fortunę. Dlatego wszystko w „dokumentach” powinno się zgadzać.
Po oszlifowaniu spoiny były w moim mniemaniu do przyjęcia; Wymiana mocowania przednich pasów w VW T3. Spawanie naszego Volkswagena T3 zacząłem od wstawienia wyciętego wcześniej kawałka nadkola z mocowaniem pasów bezpieczeństwa. Wycięty miałem spory kawał auta.
Diament, jako jeden z najcenniejszych kamieni szlachetnych, od wieków jest przedmiotem pożądania kobiet. Wyróżnia go nieprzeciętny blask, piękno, ale także cena. Ze względu na tę ostatnią, warto wiedzieć, jak odróżnić diament od cyrkonii, która jako kamień syntetyczny świetnie udaje brylanty, czyli oszlifowane diamenty. Najlepszym sposobem jest zawsze udanie się do sprawdzonego salonu jubilerskiego i powierzenie tego zadania specjalistom. Istnieje jednak kilka prostych domowych sposobów na to, jak sprawdzić autentyczność diamentu. Jak wygląda diament? Diamenty to naturalne minerały, które w skali twardości Mohsa są najtrwalsze, wyprzedzając tym samym szafiry, rubiny czy szmaragdy. Oszlifowane diamenty stają się brylantami, dlatego też każdy brylant jest diamentem, ale diament staje się brylantem dopiero po oszlifowaniu. Ten naturalny kamień powstaje głęboko pod ziemią. Wysoka temperatura i ogromne ciśnienie sprawiają, że węgiel po upływie setek lat przeobraża się w cenny diament. Nieoszlifowany charakteryzuje się nieregularnym kształtem i matowym kolorem. Blaskiem i pięknem zachwyca dopiero po odpowiedniej obróbce. Przeczytaj nasz artykuł: “Diament a brylant – poznaj różnice” Kamień cyrkonia – co to jest? Cyrkonia – kamień syntetyczny – wytwarzana jest w laboratorium i oprócz tego, że do złudzenia przypomina swoim wyglądem prawdziwe diamenty, nie ma z nimi zbyt wiele wspólnego, jeśli chodzi o strukturę czy trwałość. Cyrkonia w pierścionku będzie prezentowała się równie pięknie co prawdziwy diament, jest jednak dużo bardziej miękka, a z czasem traci swój blask i matowieje, widać na niej ślady użytkowania w postaci rys czy zacierających się krawędzi. Cena cyrkonii jest bardzo atrakcyjna, nawet jeśli wziąć pod uwagę jej słabą trwałość. Dlatego tak ważna przy wyborze biżuterii z kamieniem naturalnym jest wiedza na temat tego, jak rozpoznać diament. Pomyłka w tym przypadku może Cię słono kosztować. Diament a cyrkonia – różnice Zanim zapoznasz się ze sposobami na to, jak sprawdzić diament i odróżnić go od cyrkonii, poznaj podstawowe różnice pomiędzy tymi kamieniami. Diament czy cyrkonia? Różnice pomiędzy tymi kamieniami to przede wszystkim: pochodzenie – diamenty to kamienie naturalnie występujące w przyrodzie, cyrkonie są sztucznie wytwarzane w laboratoriach;twardość – diament jest najtwardszym kamieniem na świecie. W skali Mohsa ma 10 punktów na 10, zarysować go można tylko i wyłącznie drugim diamentem. Cyrkonie łatwo jest zarysować, z czasem zacierają się również ich krawędzie;czystość – bez skaz i zanieczyszczeń są powstałe w warunkach laboratoryjnych cyrkonie, a diamenty mogą występować w różnych stopniach czystości. Warto wspomnieć o tym, że większość biżuterii nie zawiera diamentów najwyższej klasy ze względu na wysoką cenę tych kamieni. Cyrkonia a diament – jak rozpoznać? Z odróżnieniem cyrkonii i diamentu najlepiej poradzi sobie jubiler. Specjalistyczny sprzęt i odpowiednia wiedza pozwolą potwierdzić autentyczność kamienia. Nie jest to jednak jedyne możliwe rozwiązanie, ponieważ istnieją domowe sposoby, za pomocą których możesz odróżnić te dwa kamienie. Jak odróżnić diament od cyrkonii? Test światła – jak sprawdzić, czy to diament za pomocą światła? Cyrkonie w świetle będą mienić się wszystkimi kolorami tęczy, natomiast diamenty odcieniami bieli, szarości lub czerwieni i ciepła – połóż kamień na słońcu i odczekaj chwilę. Kilka minut nasłonecznienia może dać Ci odpowiedź na pytanie, czy kamień, który posiadasz, to cyrkonia czy diament. Sztuczne kamienie bowiem nagrzewają się i w dodatku mogą przez długi czas oddawać ciepło, jeśli więc po kilku, kilkunastu minutach na słońcu czujesz, że kamień jest ciepły, to oznacza, że jest to cyrkonia. W przeciwnym wypadku masz do czynienia z prawdziwym przejrzystości – wykonanie tego testu jest możliwe tylko i wyłącznie w przypadku kamieni, które nie są osadzone w biżuterii. Kamień wystarczy położyć na gazecie lub książce – jeśli wyraźnie widać przez niego litery, to znaczy, że jest to cyrkonia. Diament nie jest całkowicie przejrzysty, dlatego przeczytanie przez niego tekstu byłoby utrudnione, a wręcz niemożliwe. Diamenty – jak rozpoznać za pomocą mniej popularnych metod? Istnieją jeszcze dwie metody, które niestety nie zawsze się sprawdzają. Korzystać z nich należy więc tylko w ostateczności lub dla potwierdzenia jednego z wcześniej wymienionych sposobów. Test mgły – należy przyłożyć kamień do ust i na niego dmuchnąć. Jeżeli nie zajdzie mgłą, to znaczy, że jest to diament, bo w przypadku sztucznych kamieni mgła będzie utrzymywała się na nich kilka sekund. Niestety, taki test przeprowadzony w domowych, a nie laboratoryjnych, warunkach może przynieść różne efekty. Test szyby – szybę należy lekko natłuścić, np. przejeżdżając po niej palcem, a następnie przyłożyć w to miejsce kamień. Jeśli się przyklei, to znaczy, że trzymasz w ręku diament. Jest to spowodowane jego porowatą strukturą. Co wybrać, kiedy już wiesz, jak odróżnić diament od cyrkonii? Temat diamentów pojawia się najczęściej wtedy, gdy panowie wybierają dla swojej wybranki pierścionek zaręczynowy. Diament czy cyrkonia? To najczęstszy dylemat podczas takiego zakupu. Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Powszechnie uznaje się, że w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest pierścionek z brylantem, jednak ostateczna decyzja powinna być dostosowana do upodobań osoby, która zostanie nim obdarowana, od jej trybu życia, a także od możliwości finansowych. Niezależnie od tego, czy wybierasz biżuterię z cyrkoniami, czy z diamentami, wiedza na temat tego, jak odróżnić diament od cyrkonii na pewno Ci się przyda. Życzymy zjawiskowej biżuterii na każdy dzień.
Koral!!! Cechą charakterystyczną jest fakt, że w stanie surowym jest matowy, dopiero po oszlifowaniu pokazuje swój blask i połysk W dawnych czasach oprawiany był w pierścionki dość ciężkie,
Och, jak by chciała pofrunąć! Polecieć jak ptak, prosto w wełniane chmury, poczuć wiatr we włosach, zobaczyć krańce Ziemi! Wysoko, wysoko! Każdy o tym marzy. To dlatego dzieci wspinają się na drzewa, a dorośli na szczyty gór. Ale przecież można oderwać stopy od ziemi, naprawdę zawirować w przestworzach! Ta tęsknota tkwi w niej, odkąd pamięta. Kiedy miała cztery lata, przerażeni rodzice ściągali ją z balkonu, stojącą z rozłożonymi ramionami, gotową do skoku. Ale teraz, jako piętnastolatka, już wie, jak pofrunąć, obserwuje ten cud każdego dnia. Gdy tylko lekcje się skończą, wsiada na rower i gna za miasto, na lotnisko, na rogatki Jeleniej Góry. Tam jest sławna szkoła szybowcowa, w której krzątają się grupki młodych mężczyzn zajętych tym, o czym ona śni po nocach. Może godzinami gapić się, jak przygotowują swoje powietrzne statki, podobne do ogromnych białych ptaków, jak startują i ze świstem wzbijają się w powietrze. I ma nadzieję - więcej, jest najzupełniej pewna - że sama też tak poleci. Nieważne, że jest mała, chuda i pasuje do tych wysportowanych mężczyzn jak pięść do nosa. Nieważne, że wszyscy jej mówią: nie masz szans! Ten sport wymaga odwagi, siły i męstwa, na jakie kobiety nie stać! Słucha ich, kiwa grzecznie głową, ale ani myśli się poddać. Wymarzyła już sobie własne życie i dobrze wie, jak będzie wyglądać – zostanie lekarzem, jak tata, ale latającym lekarzem, w Afryce! Dotrze do tych najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących, niosąc im pomoc i ulgę w cierpieniu, niczym skrzydlaty anioł. Jak myślicie, uda jej się? I tak, i nie. Początki wyglądają obiecująco. Piętnastolatka dorasta, robi maturę i wierna swemu marzeniu zapisuje się na studia medyczne, ale wcześniej - do szkoły szybowcowej. Jest wśród kursantów jedyną dziewczyną. Patrzą tam na nią, jak na raroga, parskając na boku i wymieniając kpiące uśmieszki. 154 cm wzrostu i 45 kilo wagi. I toto się rwie do pilotowania szybowców? Ale po paru tygodniach uśmiechy gasną, a kpiny zastępują pełne niedowierzania spojrzenia. Bo dziewczyna ma talent! Niezwykły! Skomplikowane manewry chwyta w lot, nic nie stanowi dla niej przeszkody, a nerwy ma jak ze stali. Jest tak dobra, że sam szef szkoły bierze ją na indywidualne lekcje. Po cichu gadają, że trafił im się prawdziwy diament, który po oszlifowaniu będzie brylantem pierwszej wody. Ona ma zadatki na prawdziwego asa! Jak myślicie, uda jej się? I tak, i nie. Co to za biografia, spytacie, złożona z samych niejednoznaczności? Osiągnęła coś w końcu ta panna czy nie? Sęk w tym, że odpowiedź nie jest prosta i zaraz będzie jasne, dlaczego. Czas przedstawić moją bohaterkę. Jest nią Hanna Reitsch, niemiecka pilotka, zaliczana dziś do stu największych postaci światowego lotnictwa. I nazywana ulubioną pilotką Hitlera. Aż chciałoby się westchnąć: czemuż ta brzydka historia tak brutalnie tratuje takie piękne dziewczęce marzenia? Niestety, Hanna ma nieszczęście trafić na jeden z jej najgorszych momentów. Przychodzi na świat w 1912 roku w Jeleniej Górze, która wtedy nazywa się Hirschberg. W czasie, gdy siedzi na trawie lotniska, gapiąc się na szybowce i rojąc o lataniu nad Afryką, w jej kraju rwie się do władzy opętany manią wielkości facet, który znalazł genialny patent na kompleksy własne i narodu, liżącego rany po przegranej wojnie. Za chwilę powie Niemcom: jesteście wyjątkowi, lepsi od innych, jesteście elitą świata, powinniście przewodzić! Już on potrafi porwać ludzi stęsknionych wielkich Niemiec! Hanna nie jest od swoich rodaków lepsza ani gorsza. Ją też Hitler uwodzi, tak jak tysiące jej rówieśników. Jak wszyscy młodzi tylko czeka zapewnienia, że świat należy do nich i do niej. A Hitler potrafi udzielać takich zapewnień wyjątkowo przekonująco! No więc już wiemy, że życie Hanny pobiegnie nie tylko według jej, lecz także jego marzeń. Owszem, pasja lotnicza wciąż będzie najważniejsza, ale teraz tak pięknie można ją połączyć ze służbą dla kraju! Dziewczyna już nie myśli o biednej Afryce, jej miejsce zajmują wielkie Niemcy. Po czterech semestrach rzuca studia medyczne, skupia się tylko na lotnictwie, teraz jej talentu potrzebuje ojczyzna! A ten talent się rozwija. I to jak! Rzeczywistość okazuje się sto razy lepsza niż najdziksze dziecięce marzenia. Czego się nie dotknie, kolejny rekord. Za co się nie weźmie, murowany sukces. Dziś wszystkie jej biografie naładowane są zdaniami, zaczynającymi się od słów: „jako pierwsza…”. Jako pierwsza kobieta przelatuje szybowcem nad Alpami. Jako pierwsza pilotuje helikopter. Jej pierwszej w historii udaje się lot w zamkniętym pomieszczeniu. Jako dwudziestoparolatka zgarnia dla siebie wszystkie szybowcowe rekordy kobiet - długości lotu, wytrzymałości, wysokości. Tych lotniczych rekordów w całym swoim życiu ustanowiła - uwierzycie? - ponad czterdzieści! W kokpicie helikoptera, 1938 Podczas pokazów lotniczych, 1938 Jej nazwisko szybko staje się marką. Nie może być inaczej w Niemczech lat trzydziestych, szykujących się pod wodzą Hitlera do podboju świata. Przemysł lotniczy rozkwita, w fabrykach rodzą się nowoczesne myśliwce, bombowce, powstają pierwsze modele helikopterów. A Hanna czuje się w tej rzeczywistości tak, jakby ktoś nagle wyprawił jej wspaniałe urodzinowe przyjęcie - postawił na stole najsmakowitsze dania i pozwolił objadać się do woli. Pracuje jako pilot doświadczalny i oblatywacz, fruwa na tych wszystkich cudownych, nowych maszynach, a jej spostrzeżenia są na wagę złota dla konstruktorów. W przededniu wojny robi dla sił powietrznych III Rzeszy, dla Luftwaffe, więcej, niż setka wykształconych adeptów szkół lotniczych. Błyskawicznie przychodzi uznanie: jako pierwsza kobieta w historii zdobywa tytuł kapitana lotnictwa. Hitler dekoruje Hannę Krzyżem Żelaznym, 1941 Adolf Hitler jest urzeczony Hanną. Oto, twierdzi, inspiracja dla wszystkich niemieckich dziewcząt! Co prawda, wedle propagandowej ściemy ich życiem powinna rządzić zasada ”Kirche, Kinder, Kuche” (kościół, dzieci, kuchnia), ale to przecież dotyczy tylko szarej masy, a nie jednostek wybitnych. Hanna nie ma męża ani dzieci, kuchni też nie prowadzi, za to jest prawdziwą superstar III Rzeszy. Uśmiecha się z okładek gazet, z kolorowych pocztówek, a Führer gnie się przed nią w ukłonach, za którymi idą najwyższe honory – zostaje pierwszą i jedyną kobietą odznaczoną przez niego dwukrotnie Krzyżem Żelaznym, zarówno pierwszej, jak i drugiej klasy. Na propagandowych pocztówkach Hanna Reitsch jest urzeczona wodzem, co najmniej w takim samym stopniu, jak on nią. Dla niego pod koniec wojny zdobędzie się na czyn, który przejdzie do historii jako przykład jej niesamowitych umiejętności i brawury w jednym. Dzieje się to w ostatnich dniach kwietnia 1945 roku. Hitler tkwi zaszyty w bunkrach oblężonego przez Rosjan Berlina. Szefem Luftwaffe już nie jest Göring, uznany przez Hitlera za zdrajcę. Jego miejsce ma zająć generał Ritter von Greim, przyjaciel Hanny. I właśnie on chce się przedrzeć do uwięzionego w stolicy wodza. Hanna błaga go, by pozwolił sobie towarzyszyć, ale Greim - wiedząc, jak znikoma jest szansa, że w ogóle dolecą - nie chce o tym słyszeć. Wsiada do małej, dwumiejscowej maszyny Fieseler Stroch, ale nie ma pojęcia, że z tyłu ukryła się Hanna. Dolecą dzięki niej. W silnym rosyjskim ogniu zaporowym generał zostaje ranny, stery przejmuje Hanna i bezpiecznie sadza samolot przy Bramie Branderburskiej. Oboje namawiają Hitlera do ucieczki. Gdy odmawia, deklarują, że zostaną i umrą razem z nim. Opuszczają Kancelarię Rzeszy dopiero na jego wyraźny rozkaz, zaopatrzeni w kapsułki z cyjankiem, w każdej chwili gotowi na śmierć u boku swego Führera. Wtedy Hanna dokonuje kolejnej niemożliwej rzeczy: startuje wśród ognia artylerii przeciwlotniczej i razem z rannym Greimem opuszcza oblężone miasto. Wyczyn graniczy z samobójstwem, ale to przecież nie pierwszy raz, gdy Hanna gotowa jest oddać za Hitlera życie. Niżej przytaczam fragment „Pamiętników” Leni Riefenstahl, innej utalentowanej Niemki o niemal bliźniaczej biografii - jej świetnie zrobione filmy, gloryfikujące ruch narodowosocjalistyczny, uważane są za jedne z najlepszych propagandówek w dziejach. Leni spotkała Hannę tylko raz, tuż po wojnie, kiedy pilotka przebywała w amerykańskim areszcie. Rozmawiały głównie o… Führerze: „Opowiadała mi, że złożyła Hitlerowi pewną propozycję w imieniu dużej grupy niemieckich pilotów bojowych. Byli gotowi w locie nurkowym dokonać samobójczego ataku na brytyjskie okręty, aby nie dopuścić do lądowania aliantów w Normandii. Hitler, jak twierdziła, stanowczo odrzucił ten pomysł. - Każdy, kto stawia życie na szali w walce o swą ojczyznę, musi mieć szansę przetrwania, choćby niewielką. My, Niemcy, nie jesteśmy japońskimi kamikadze - powiedział. Pozostawało to w sprzeczności z obrazem okrucieństw, jakich dokonywano powszechnie podczas wojny. - Naprawdę byś to zrobiła? - spytałam. - Tak - odparła ta mała krucha osóbka. Uściskałyśmy się”. Z amerykańskiego więzienia Hanna wyszła po piętnastu miesiącach. Nie miała dla Amerykanów większej wartości. Nie brała udziału w walkach, nie była konstruktorem samolotów, ona je tylko testowała. W więzieniu dowiedziała się o straszliwym końcu swojej rodziny. Jej ojciec, zagorzały nazista, w strachu przed nadciągającymi Rosjanami zastrzelił z karabinu żonę, siostrę Hanny, wnuki, a na końcu siebie. Hanna została całkiem sama, latać też jej zabroniono. Gdy po kilku latach zakaz został cofnięty, natychmiast wróciła za stery. Jak myślicie, jaki po wojnie był jej stosunek do własnej przeszłości? Żałowała czegoś? Niestety, nie. Z ręką uniesioną w hitlerowskim pozdrowieniu wśród mieszkańców rodzinnego Hirschbergu (Jeleniej Góry), 1941 Nigdy się nie odcięła od swojego zaangażowania na rzecz hitlerowskich Niemiec. Nie czuła skruchy ani potrzeby ekspiacji. W książkach, jakie napisała, zapewniała: „Zajmowałam się wyłącznie badaniami, z polityką nie miałam nic wspólnego”, „chciałam tylko latać”. Ale zupełnie nie rozumiała, dlaczego nie pozwalają jej nosić Żelaznego Krzyża ze swastyką, z którego do końca była dumna. Podczas szkolenia młodych szybowników w Ghanie, 1964 Dlatego piękna kariera Hanny Reitsch nigdy nie będzie idealnie piękna. Wspaniałe rekordy zawsze będą się wydawały mniej zachwycające, odwaga mniej imponująca. Bo zza jej pleców wciąż wygląda brzydki Hitler. Nawet entuzjaści Hanny, w euforii piszący o jej lotniczych wyczynach, czują się w obowiązku wyciągnąć bielidło, podretuszować portret, zapewnić, że choć była pilotką hitlerowskich Niemiec, to nigdy nie należała do NSDAP. I że po wojnie bardzo ją ceniono, Kennedy zapraszał ją do Białego Domu, a w kraju czarnoskórego prezydenta Ghany założyła szkołę szybowcową. Jakby chcieli krzyknąć: zgrzeszyła, ale nie tak bardzo! Najwyżej brakiem refleksji! Czy to taki wielki grzech? Tak, wielki. Kiedy teraz o niej piszę, cały czas wraca do mnie obejrzany niedawno film. Opowiada o innej Hannie, też urodzonej w Niemczech, niemal w tym samym czasie co bohaterka tego tekstu, ledwie kilka lat wcześniej. Ta druga Hanna też zapisała się w historii jako postać wybitna, intelektualistka, autorka jednej z najbardziej przenikliwych definicji źródeł zła. Mówiła o jego porażającej banalności, o tym, że wcale nie trzeba być potworem, by dopuszczać się najpotworniejszych czynów. Wystarczy wyłączyć myślenie, zdać się na innych, zostać wykonawcą rozkazów. Bez cienia osobistej refleksji nad ich sensem. Mówię o Hannah Arendt, niemieckiej Żydówce, której przenikliwość pomogła zrozumieć ten niezrozumiały wybryk historii, jakim była Zagłada i udział w niej tysięcy ludzi. Zwyczajnych, banalnych, nie różniących się od nas. Grzeszących tylko i aż tym, że na ten straszny czas ludźmi być przestali, bo nie zadawali sobie pytań o sens świata wokół nich. Film „Hannah Arendt”, nakręcony w 2012 roku przez Margarethe von Trotta, nie był u nas specjalnie popularny, ale jeszcze gdzieniegdzie kołacze się w kinach. Jeśli go znajdziecie, idźcie obejrzeć. Pomaga zrozumieć, jak niebezpiecznie blisko tego, co najgorsze, może być każdy z nas. Zdjęcia: Wikimedia Commons, Bundesarchiv
HdtRUyc. 326 197 206 350 7 196 289 87 163
po oszlifowaniu będzie brylantem