Ministerstwo Środowiska poinformowało o zamknięciu lasów podległych Lasom Państwowym i parków narodowych. O lasach miejskich decydują prezydenci i burmistrzowie. W Poznaniu zakaz wstępu do lasu zacznie obowiązywać w sobotę.Jak wejść na Gerlach? Trasa do Śląskiego Domu Auto zostawiamy w miejscowości Tatrzańska Polanka (1005 m Naszym celem na drodze na najwyższy szczyt Karpat jest – póki co – schronisko, a raczej górski hotel zwany Śląskim Domem (1670 m Można do niego dojść pieszo łatwym szlakiem, lekko pod górę w ok. 2 godziny. My jednak wybieramy wariant szybszy – wyjeżdżamy terenowym autem należącym do schroniska (taka opcja jest możliwa po wcześniejszym umówieniu się, za opłatą 7 euro od osoby). Od Śląskiego Domu początek wycieczki jest łatwy i bardzo przyjemny. Pniemy się lekko pod górę wygodnym szlakiem w górę Doliny Wielickiej. Znakowana na zielono trasa wiedzie na Polski Grzebień. Masyw Gerlacha zamyka dolinę od zachodniej strony. Mijamy Wieczny Deszcz – tak nazywa się miejsce na szlaku, na które non stop spadają krople wody znad wznoszącej się nad turystyczną ścieżką skały, tzw. Mokrej Wanty. Idziemy jeszcze kawałek szlakiem, po czym schodzimy ze znakowanej ścieżki i zbliżamy się do podstawy wschodniej ściany Gerlacha, do wylotu Wielickiego Żlebu. Wejście na Gerlach Wielicką Próbą Jesteśmy u stóp tzw. Wielickiej Próby. To najłatwiejszy – co nie oznacza wcale, że łatwy – wariant wyjścia na Gerlach. Towarzyszy nam Mieczysław Ziach, ratownik TOPR i międzynarodowy przewodnik wysokogórski IVBV (Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich). Zakładamy kaski, uprzęże wspinaczkowe, wiążemy się liną. Od tej pory pójdziemy związani. Gerlach Maksymalnie jeden przewodnik prowadzi trzech klientów, a w trudniejszych warunkach oraz zimą - maksymalnie dwóch. Nasz przewodnik nie prowadzi statystyk, ale zapytany, ile razy był na Gerlachu, odpowiada, że ok. 150-200. Osoby chcące bowiem spróbować wysokogórskiej turystyki w Tatrach najczęściej marzą o wyjściu na Gerlach. Poza tym, że nęci fakt zdobycia najwyższego szczytu, droga na wierzchołek jest przede wszystkim piękną wysokogórską przygodą. Foto: Śląski Dom Wielicka Próba to bardzo atrakcyjny odcinek drogi na Gerlach - pod warunkiem, że lubimy strome podejścia z elementami wspinaczki i odrobinę adrenaliny. Aż do wyjścia na grań pod nogami będzie bowiem dużo powietrza. Wspinaczkę znacznie ułatwiają łańcuchy i klamry. Odcinek graniowy jest już „położony”, czyli znacznie mniej stromy, a także łatwiejszy technicznie, ale bynajmniej nie ewidentny orientacyjnie. Szczyt jest ukoronowaniem naszej wspinaczki. Na samym wierzchołku stoi krzyż, poniżej kilku przewodników z odpoczywającymi i robiącymi fotki klientami „na smyczach”, czyli na linach. Wokół, a raczej poniżej – morze szczytów. Jesteśmy przecież najwyżej. Na dachu Tatr i całych Karpat. Szczyt Gerlach, czyli Król Karpat Gerlach nazywany jest Królem Tatr. Wznosi się na wysokość 2655 m To najwyższy szczyt nie tylko Tatr, ale całych Karpat. Dość długo jednak palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o wysokość, wiodła niezasłużenie Łomnica (2634 m która jest jednak drugim co do wysokości tatrzańskim szczytem. Foto: Wspinaczka na Gerlach Gerlach wznosi się w bocznej grani Tatr i nie jest odrębnym wierzchołkiem, ale masywem składającym się z kilku kulminacji, wśród których wyodrębniają się Zadni Gerlach, wznoszący się w głównej grani Tatr, oraz Gerlach (wierzchołek główny), od Zadniego Gerlacha oddzielony charakterystyczną Przełęczą Tetmajera (jej słowacka nazwa brzmi Gerlachovské sedlo). W kierunku południowym grań Gerlacha rozgałęzia się ostatecznie na dwa ramiona, pomiędzy którymi znajduje się charakterystyczny Gerlachowski Kocioł. Tę skalną, imponującą „dziurę” dobrze widać z okien samochodów jadących Drogą Wolności, która opasujące całe słowackie podnóże Tatr. Gerlach wznosi się nad dolinami Wielicką, Batyżowiecką i Kaczą. Ta ostatnia stanowi jedno z górnych pięter potężnej Doliny Białki. Foto: Shutterstock Gerlach górujący nad blokowiskami Popradu Autorami pierwszego odnotowanego wejścia na Gerlach byli prawdopodobnie w 1834 roku polujący na kozice Johann Still (późniejszy przewodnik), Martin Spitzkopf - Urban, Gelhof i dwóch nieznanych koziarzy. W swojej karierze Króla Tatr Gerlach nosił różne imiona. Jak piszą Witold Henryk Paryski i Zofia Radwańska-Paryska w Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej, w 1896 Węgrzy przemianowali Gerlach na Szczyt Franciszka Józefa, Polacy w 1918 na Szczyt Polski, Czesi i Słowacy w 1918 na Štít Legionárov. Był też czas, gdy Król Karpat nosił imię Szczytu Stalina. Trwało to ok. 10 lat (1949-1959). Foto: Po drodze na Gerlach W czasie II wojny światowej, w 1944 roku, w ścianę Zadniego Gerlacha od strony Doliny Batyżowieckiej uderzył samolot transportowy. Resztki samolotu jeszcze niedawno taternicy widywali w skałach masywu. Ciała 21 lub 24 żołnierzy (różne źródła podają różną liczbę ofiar), którzy zginęli w katastrofie, zostały odnalezione i pochowane po wojnie we wsi Gerlachów. Na Gerlach nie wyprowadza żaden szlak turystyczny. Niestety może się to wiązać z przykrymi konsekwencjami dla tych, którzy będą samodzielnie podążać na szczyt, w postaci mandatu, albo nawet interwencji ze strony przewodników – szczególnie słowackich. Wejście na Gerlach z przewodnikiem czy bez? Wierzchołek można zdobyć z przewodnikiem posiadającym odpowiednie uprawnienia. Za opiekę międzynarodowego przewodnika wysokogórskiego IVBV, który posiada takie uprawnienia, zapłacimy 1000 zł. Jeden przewodnik może wyprowadzić maks. 3 osoby (wówczas taki zespół łącznie płaci 1000 zł). Na szczyt mogą wyjść też taternicy posiadający odpowiedni sprzęt wspinaczkowy, drogami wspinaczkowymi. Jedną z pięknych wspinaczkowych dróg jest tzw. Droga Martina – długa, graniowa droga wspinaczkowa, której końcowy fragment wiedzie granią Zadniego Gerlacha na szczyt główny. To już jednak propozycja dla samodzielnych taterników. Foto: Shutterstock Gerlach we mgle Warto pamiętać, że wybierając się w góry Słowacji, dobrze jest mieć wykupione ubezpieczenie od kosztów akcji ratowniczej. W przeciwieństwie do Tatr Polskich, na Słowacji akcja ratunkowa Horskiej Zachrannej Służby (słowacki odpowiednik TOPR-u), jest płatna. Jeśli – odpukać – coś nam się przydarzy i będziemy musieli wzywać ratowników, a nie będziemy posiadać ubezpieczenia, za akcję ratowniczą przyjdzie nam słono zapłacić (szczególnie za użycie śmigłowca ratowniczego). Warto również pamiętać o zabraniu karty NFZ, która gwarantuje nam bezpłatną pomoc w szpitalu na Słowacji. Trasa na Gerlach. Zejście Batyżowiecką Próbą Pora wracać. Przed nami wymagająca i piękna droga powrotna. Wspinaliśmy się wschodnią ścianą, schodzić będziemy zachodnią - tak jest przyjęte w górskim środowisku. Ułatwia to życie przewodnikom i klientom - na stromych podejściach nie trzeba się bowiem wymijać, czekać, przepuszczać. A ruch bywa tu spory - w piękne słoneczne dni Gerlach zdobywa nawet kilkadziesiąt osób. Schodzimy zatem Batyżowiecką Próbą do Doliny Batyżowieckiej. Zejście strome, z elementami wspinaczki, ubezpieczone łańcuchami, daje dużo radości. Ten odcinek, podobnie jak Wielicka Próba, wymaga od uczestników górskiego obycia. Na wprost przed nami, ściana kolejnego tatrzańskiego olbrzyma - Kończystej, która zamyka z drugiej, zachodniej strony, Dolinę Batyżowiecką. Jak mówi Mieczysław Ziach, w trudnych warunkach oraz zimą podejście również odbywa się Batyżowiecką Próbą. - Wielicka Próba ze względu na liczne trawersy i wielokrotne przekroczenia żlebu jest zbyt lawiniasta - wyjaśnia. Foto: Gerlach zdobyty! Po zejściu Batyżowiecką Próbą czeka nas dojście w pięknym otoczeniu Doliny Batyżowieckiej nad Batyżowiecki Staw. Tutaj wchodzimy na szlak turystyczny, by Magistralą Tatrzańską wrócić do Śląskiego Domu. Jesteśmy już na dole, a nie ma jeszcze nawet 15! Podczas wycieczki pokonaliśmy prawie 1000 metrów deniwelacji (z poziomu Śląskiego Domu). W powrotnej drodze zatrzymujemy się w Starym Smokowcu na zasłużony obiad z deserem i kawą. To był piękny górski dzień!
Co powoduje, że wycieczki na Gerlach cieszą się sporym powodzeniem? Pierwszą zachętą jest jego przystępna wysokość sięgająca 2655m n. p. m. Kolejną fakt bycia najwyższym szczytem Tatr, Karpat oraz Słowacji. To, dlatego wejście na Gerlach jest częstym celem wielu turystów. Trzeba jednak pamiętać, że do wyprawy należy się dobrze przygotować i poznać trasę. Zawsze można
Można by znaleźć wiele powodów, dla których warto wybrać się, i oczywiście ostatecznie wejść, na Gerlach. Jednak jeden powód jest "nadpowodem". Sensem, przy którym bledną wszystkie inne powody. I wcale nie chodzi o to, że Gerlach jest. Chodzi o to, że Gerlach jest najwyższy. Przynajmniej w Tatrach i Karpatach. Aby wejść na coś wyższego, trzeba przejechać, co najmniej, kilkaset kilometrów. Gerlach jest nawet na tyle bezczelny, że jest wyższy niż Rysy! No kurcze, kiedyś wejść na niego musimy! Jak my, Polacy, zrobimy to odpowiednią ilość razy, to może ten Gerlach wdepczemy w górotwór, z którego miał czelność się wychylić, i nie będzie już wyższy niż nasze najwyższe Rysy? Gerlach nie jest obiektem westchnień wspinaczy. Nie prowadzą na niego trudne, czy spektakularne drogi wspinaczkowe. Jeżeli się na niego wspinać, którąś z dróg wspinaczkowych, to raczej zimą. Z tego też powodu, wstyd przyznać, nigdy na nim nie byliśmy. Więc pewnego wrześniowego dnia, postanowiliśmy na niego jednak wejść. Czy warto? Warto. Wejście turystyczne zapewni nam estetyczne wrażenia. Czy zawsze bez tłoku? Nam się udało. [W innym wpisie podpowiadamy jak wejść na Longs Peak w Górach Skalistych. Zapraszamy!] Skąd wejść na Gerlach? Na Gerlach nie prowadzi żaden znakowany szlak turystyczny. Jeżeli nie chcemy go zdobyć jedną z dróg wspinaczkowych, to musimy wynająć przewodnika. Na dzień dzisiejszy, jest to koszt ok. 1000 – 1200 zł za trzy osoby (przy zalegającym późną wiosną / wczesnym latem śniegu, przewodnik może zabrać tylko dwie osoby). Aby wejść na Gerlach w pierwszej kolejności musimy dotrzeć do Śląskiego Domu (obecnie, jest to bardziej hotel górski niż schronisko – nawet bardziej, niż bardziej…). Można to zrobić na nogach, depcząc szlakiem, bądź zapłacić obsłudze schroniska za wwiezienie (taka przyjemność kosztuje 10 € od osoby, w dwie strony). My wybraliśmy spanie w Roztoce, wczesne dojechanie samochodem do Tatrzańskiej Polanki, po czym jazdę na przywiezionych ze sobą rowerach. Na rowerze do Domu Śląskiego? Dlaczego nie! (fot. To zapewniło szybki i wygodny dojazd do Śląskiego Domu, a nie naruszyło naszej sportowej etyki dotarcia na szczyt z dna doliny. Poza tym, już po wszystkim, czeka nas wygodny i szybki zjazd… Nie polecam jednak tej wersji dla osób nie jeżdżących rowerem po górach, czy o słabszej kondycji. Może się to odbić na tempie wchodzenia w godzinach późniejszych. Do pokonania na rowerze jest dystans 7 km i 650 metrów w pionie. Można oczywiście przed wejściem spędzić noc w Śląskim Domu, a na szczyt ruszyć bardzo wcześnie. Jednak osoby o dobrej kondycji mogą to bez problemu zrobić w ciągu jednego dnia, atakując szczyt z Tatrzańskiej Polanki. W Śląskim można (a nawet należy) uzupełnić elektrolity, które wydalimy podczas dotarcia tutaj. A wiadomo, że Słowacy mają elektrolity bardzo wartościowe. Po otarciu piany z warg i nosa, można ruszać dalej. Najczęściej wybieranym (i słusznie) wariantem jest wejście z Doliny Wielickiej przez Wielicką Próbę, a zejście do Doliny Batyżowieckiej. Robimy tak i my. Ze Śląskiego Domu na szczyt pokonać trzeba niespełna 1000 m w pionie. Wyjście na “szlak” Pierwszy odcinek to wygodny szlak w głąb Doliny Wielickiej. Wysokość zdobywamy powoli. Po lewej stronie, w głębi, zaczynamy dostrzegać rozłożysty masyw NASZEJ góry. Nic spektakularnego, ale jednak dużych rozmiarów. W którym miejscu zejść ze szlaku, poinformuje każdego przewodnik. Kierujemy się słabą ścieżką w stronę wielkiej wanty, którą mijamy i wchodzimy w ewidentny, spory żleb. W nim można po raz kolejny (i ostatni) uzupełnić elektrolity, po czym ruszyć (bez wycierania elektrolitowej piany z warg i nosa) wygodnie do góry. Tutaj można również ubrać uprząż i kask. Po wyjściu ze żlebu kierujemy się w lewo, aby dojść do końca systemu wygodnych i szerokich półek. W tym miejscu przyda się przewodnik do wskazania miejsca, w którym należy skierować się do góry (widać punkty asekuracyjne). Związujemy się liną i ruszamy. Docieramy do łańcuchów i szybko zdobywamy wysokość. Ten odcinek to trudności porównywalne z naszą Orlą Percią, może bardziej eksponowane i wymagające mocniejszego trzymania się łańcuchów (trudności I – II). Po wyjściu z eksponowanego terenu do Siodełka nad Kotłem, czeka nas żmudne zdobywanie wysokości Żlebem Darmstadtera (a raczej w okolicach tego żlebu, wyszukując najlepsze przejście). Jest tutaj bezpieczniej, trzeba jedynie uważać gdzie stawia się stopy. Jednak każde podejście, nawet najdłuższe, kiedyś musi się skończyć, więc w końcu wychodzimy na Przełęcz Tetmajera (Gerlachovskie sedlo). Teraz następuje najciekawszy – w mojej opinii – odcinek, czyli grań. Wspinaczkowo łatwa, ale miejscami eksponowana, wymagająca wyszukiwania najłatwiejszego przejścia. Na grani powyżej Przeł. Tetmajera (autor: Podczas pokonywania grani warto spojrzeć za siebie. Każdy wpadnie w zdumienie na widok wyraźnych resztek samolotu. Katastrofa miała miejsce w 1944 roku, a samolot przerzucał partyzantów. Naprawdę niewiele brakowało, aby minąć szczyt, o który rozbił się samolot. Miejsce katastrofy odkryto przypadkowo dopiero po roku – czas wojny nie służył poszukiwaniom. Nie będę bawił się w Słowackiego, i nie będę Kordianem – więc w tym tekście nie pozostanę długo na szczycie i nie będę kwieciście opisywał wrażeń widokowych. Wspomnę tylko, że wejście trwa najczęściej ok. 4-5 h. Uzupełniamy kalorie energetycznymi batonami i kierujemy się w dół. Zejście ze szczytu Zejście prowadzi Batyżowieckim Żlebem, przez Batyżowiecką Próbę (zimą tędy wchodzi i schodzi się z Gerlacha, ponieważ wejście przez Wielicką Próbę jest zimą trudniejsze i ryzykowniejsze). Początkowo żleb nie należy do najciekawszych. Dokładna droga zejścia jest uzależniona od ilości śniegu (potrafi zalegać w lecie). Trzeba uważać, aby nie strącić kamienia i aby nie zostać trafionym kamieniem zrzuconym z góry przez nierozważnego turystę. W najbardziej eksponowanych miejscach (Batyżowiecka Próba) czekają klamry i sztuczne ułatwienia. Ja zawsze preferuję wejścia od zejść. Nie lubię żmudnego oddawania zdobytych metrów (chyba, że mam na nogach narty), moje kolana protestują przeciw takim atrakcjom. Droga w dół jest ewidentna i nie nastręcza problemów orientacyjnych. Musimy dojść do Magistrali Tatrzańskiej (obok Batyżowieckiego Stawu) i tym szlakiem wrócić do Śląskiego Domu. Tych, co bolą nogi, mogą wynająć sobie w Śląskim Domu rower, i zjechać na nim w dół. Co prawda dzięki grawitacji, ale jednak bez pomocy pojazdu silnikowego. Czyli etycznie. My mieliśmy swoje rowery, więc szybko i przyjemnie znaleźliśmy się w dolinie. Skala trudności Na koniec muszę napisać akapit o trudnościach wejścia na Gerlach oraz zejścia z niego. Z pewnością wiele osób, które na Gerlachu były, stwierdzi, iż bagatelizuję trudność wejścia. Mnie osobiście, najbardziej zawsze interesują praktyczne aspekty wejścia: czy trzeba się asekurować (i czy można), topografia, czasy i różne małe, ale istotne patenciki. Postarałem się to przekazać. Jak to więc jest z tymi trudnościami? Pomijam kwestie kondycyjne, każdy wie na co go stać. Nie wyobrażam sobie sensu wchodzenia na Gerlach przez osobę, która żadnego doświadczenia tatrzańskiego nie ma. Jeżeli więc chodzi o trudności techniczne, to: – Osoba wspinająca się, nie zauważy żadnych trudności. Może nawet nie będzie musiała się asekurować. – Dla osoby z mniejszą pewnością siebie, ale obeznaną ze wspinaniem, wystarczy uprząż oraz lonża (kask jest oczywistością). – Osoba sprawna, która się nie wspina, będzie wymagała asekuracji na wejściu po łańcuchach, natomiast na grani i podczas zejścia po klamrach, wystarczy wsparcie i obecność bardziej doświadczonej osoby. Kolega, który był z nami, należał właśnie do tej grupy osób, i asekuracja w wybranych miejscach była wystarczająca dla jego bezpieczeństwa. – Osoba słabiej obeznana z górami, o mniejszej pewności siebie, wymagać będzie asekuracji na większej ilości odcinków – warto wziąć to pod uwagę, gdyż wydłuży czas wejścia. Janusz Gołąb na szczycie Gerlachu ( Każdy przewodnik przed wyjściem w góry wyczuje doświadczenie klienta, a w czasie wejścia na bieżąco będzie dostosowywał tempo czy asekurację do umiejętności swoich klientów. Czy obowiązek wynajęcia przewodnika jest w realiach tatrzańskich plusem czy minusem, to już problem na zupełnie inny artykuł. Życzę dużo słońca na szczycie! Co zabrać na Gerlach latem? Nie przesadzajmy z ilością rzeczy. Co prawda stara zasada mówi, iż lepiej nosić, niż się prosić, jednak mamy wejść na Gerlach i zejść szybko – więc warto iść na lekko. odpowiednie buty niskie lub wysokie, bielizna termiczna; druga warstwa; kurtka membranowa; w razie spodziewanej niższej temperatury dodatkową warstwę termiczną (np. coś cienkiego z ociepliną np. Primaloft – idealne do założenia podczas postoju); czapka; rękawiczki; termos z herbatą; wygodne spodnie, najlepiej z klinem (spodnie wspinaczkowe) plecak ok. 30 l.; butelkę na picie (ok. litra); batony energetyczne, banan itp. apteczka + folia NRC; czołówka, sprzęt wspinaczkowy dostarczy przewodnik. [W innym artykule opisujemy, jak wejść na Gerlach drogą Martina. Zapraszamy do lektury!]
Przez najbliższe dwa miesiąca ma podróżować i doświadczać życia. Z narzeczonym zerwała, ale utrzymuje z nim kontakt ze względu na dobro synka. Jej żenujący post krąży po internecie po tym, jak umieszczono go na portalu dla młodych mam mumsnet.com, ale na szczęście dla niej – bez jej danych osobowych. Znamy tylko jej imię. Newsem ostatniego tygodnia była wiadomość podana przez Portal Tatrzański o zmianach jakie planuje dokonać w swoich przepisach TANAP, czyli odpowiednik naszego TPN-u. Umożliwi to wejście w życie nowelizacji ustawy o ochronie przyrody od r. Plany otwarcie nowych szlaków na najwyższe szczyty słowackich Tatr Wysokich są od dawna, tym razem jednak wydaje się, że nabierają realnych kształtów. Ponoć w kręgach decyzyjnych po słowackiej stronie panuje zgoda co do tego, iż obecna sytuacja, w której najciekawsze tatrzańskie szczyty są niedostępne dla samodzielnych turystów, musi ulec zmianie. Nie wiadomo tylko, co na to wszystko lobby przewodnickie, które na Słowacji jest bardzo silne. Planuje się otwarcie dla indywidualnych turystów ścieżek aktualnie zarezerwowanych dla wycieczek z przewodnikiem. O przewodników się nie martwię ani trochę, bardziej o turystów. Na te najhorniejsze szczyty Tatr trzeba być już dobrze przygotowanym. Dla przewodników zostanie dość pracy na jeszcze trudniejszych szczytach, ale turyści nie mogą lekceważyć nowo otwartych szlaków, jeśli do tego dojdzie. Projekt nowelizacji obejmuje otwarcie kilku tras, oto lista planowanych nowych szlaków: – Śląski Dom – Gerlach – Batyżowiecki Staw – Łomnicka Przełęcz – Łomnica – Zielony Staw Kieżmarski – Baranie Rogi – Chata Teryego – Chata Teryego – Lodowy Szczyt – Kopa Lodowa – Lodowa Przełęcz – Dolina Batyżowiecka – Kończysta – Przełęcz Waga – Wysoka Dodatkowo więcej możliwości otrzymają narciarze, udostępnionych zostanie kilka jaskiń. Wszystko to ma spowodować zwiększenie atrakcyjności regionu i napływ turystów. Co istotne, projekt nowego regulaminu nie przewiduje zniesienia sezonowego zakazu poruszania się po szlakach wysokogórskich, który obowiązuje od 1 listopada do 15 czerwca każdego roku. – Zdajemy sobie sprawę, iż niektóre zapisy regulaminu muszą zostać znowelizowane – mówi Pavol Majko z Tatrzańskiego Parku Narodowego (TANAP). W ostatnim czasie odbyła się dyskusja, w czasie której doszliśmy do porozumienia i obecnie otwarcie zamkniętych dróg wydaje się być kwestią czasu. Przygotowanie nowych szlaków, to nie tylko kwestia namalowanie znaczków. Wymaga także poprawy ubezpieczeń na powyższych trasach. Więc wątpię, żeby już w przyszłym roku była możliwość wspinania na te szczyty. Dobrze jednak, że temat został podniesiony i oby tym razem zmiany doszły do skutku! Do tej pory panowie z Parków Narodowych potrafili tylko zamykać Tatry tłumacząc się ochroną przyrody, choć to czysta hipokryzja, dlatego jestem zwolennikiem otwarcia całych Tatr dla ludzi, żeby rozładować olbrzymi napływ turystów w te góry. W tym roku przecież był rekordowy…zwłaszcza stare szlaki, pozamykane z dziwnych, niejasnych przyczyn powinny zostać na nowo otwarte, bo to niewiele pracy. Bo jeśli z jednej strony szafuje się hasłami ochrony przyrody, a z drugiej niszczy całe zbocze Łomnicy dla potrzeb narciarzy to coś jest nie tak. Dlatego nie wierzę w takie hasła, bo są śmieszne, a wiem, że wybrańcy chodzą, gdzie chcą! Byłem na kilku tych wymienionych szczytach i moim zdaniem na pewno powinny być tam wymagane kaski, ze względu na spadające kamienie, które mogą strącić turyści powyżej. Pilnowaniem tego powinni się zająć strażnicy parku, zamiast zbijać kasę na łapaniu turystów, którzy chcą pochodzić po nowych miejscach, bo akurat wszystko w Tatrach już przeszli. Niech się zajmą pilnowaniem zasad bezpieczeństwa i sprawdzaniem ekwipunku na tych planowanych trasach, żeby nie było tam klapkowiczów i ludzi w adidaskach, bo w razie załamania pogody naprawdę będzie tam niebezpiecznie! Ale dość gdybania…na razie doczekajmy otwarcia tych tras, dla wielu koneserów Tatr, to będą długo oczekiwane, wreszcie dostępne dla każdego, bez względu na zasobność portfeli wisienki na górskim torcie. Pewnie każdy z nas tatromaniaków się tam wybierze i już dziś zapisze do tatrzańskich planów na nieodległą przyszłość. W Słowacji trwa już od dłuższego czasu ostra dyskusja, powstały nawet inicjatywy społeczne, które chcą przywrócić Tatry do stanu sprzed 30 lat, żeby być bardziej konkurencyjnym w stosunku do Alp, czy choćby nawet polskiej części Tatr. Jest więc nadzieja, że tym razem się uda i będziemy się cieszyć z nowych szlaków w Tatrach. Oby nie było jednak tak, jak z długo obiecywaną via ferratą, z Czerwonej Ławki, przez Mały Lodowy do Lodowej Przełęczy. Bo w tym temacie podobno brakuje funduszy na realizację. Piszcie i komentujcie co o tych pomysłach myślicie. Z górskim pozdrowienim Marcogor Ten topic jest o: > wejście na gerlach > Forum, porady, opinie i informacje w Globtroter.pl Mamy 55036 podróżników 222873 zdjęć 345736 wątków i komentarzy SzukajA to naprawdę mało jak na warunki europejskie. To mniej więcej równowartość 116 euro, podczas gdy na Słowacji za znaczne przekroczenie prędkości kara może wynieść nawet 800 euro, a np. w Chorwacji za jazdę o 50 km/h za szybko tamtejsza policja może wystawić mandat na kwotę ponad 2000 euro!Wejście na Kończystą chodziło mi po głowie już od dawna. Zdobycie tego szczytu polecono mi jakiś czas temu jako dobry cel pierwszych poza szlakowych tatrzańskich faktycznie jest szczytem dość łatwym do zdobycia. Choć na wierzchołek Kończystej nie prowadzi żaden znakowany szlak, to wejście najpopularniejszymi drogami „turystycznymi” jest stosunkowo łatwe – zarówno pod kątem orientacyjnym, jak i technicznym. Początkowo chciałem wejść na Kończystą przez Tępą i Stwolską Przełęcz, bo trasa ta pozwala nacieszyć oczy widokami pięknej Doliny Złomisk. Ostatecznie jednak wybór padł na wariant od strony Batyżowieckiego treściKończysta 2538 m na KończystąWyżnie Hagi 1090 m — Magistrala Tatrzańska 1880 mMagistrala Tatrzańska 1880 m — Kończysta 2538 mKowadło na KończystejKończysta — trudnościKończysta bez przewodnikaTrasa na Kończystą – zejście i podsumowanieKomentarzeZanim jednak przejdę do opisu trasy i relacji z wejścia na Kończystą, chciałbym przekazać Ci kilka słów o samym szczycie. Kończysta leży na Słowacji, w bocznej grani Tatrach Wysokich. Wysokość wyższego wierzchołka to 2538 m czyli 8327 stóp. Wartość w stopach podaje nie bez powodu. Kończysta jest bowiem jednym z czternastu tatrzańskich ośmiotysięczników, czyli szczytów wznoszących się na wysokość ponad 8000 szczyty te tworzą Wielką Koronę Tatr. Wejście na Kończystą jest więc nie tylko dobrym celem na początek naszych zmagań z poza szlakowymi celami w Tatrach, ale także stanowi krok do przodu w kierunku skompletowania na KończystąWejście na Kończystą zaplanowałem na długi weekend sierpniowy. Pierwszego dnia wyjazdu w Tatry wybraliśmy się na Koprowy Wierch, a drugiego zaplanowaliśmy właśnie wejście na szczyt Kończystej. Ostatecznie zdecydowaliśmy o wyborze drogi od strony Batyżowieckiego Stawu, która jest nie tylko stosunkowo prosta, ale także ładna. Szczególnie ciekawie prezentują się widoki za naszymi także:Kończysta jest jednym z najbardziej wysuniętych na południe szczytów, więc z podejścia rozciąga się bardzo rozległa panorama na podtatrzańskie miejscowości i dalej na inne słowackie pasma górskie. Muszę przyznać, że widok z podejścia zrobił na mnie bardzo duże w Starym Smokowcu, więc pierwszym punktem wyprawy było podejście na stację „elektryczki” i przejazd do stacji Wyżnie Hagi (słow. Vyšné Hágy). Stąd rozpoczęliśmy wędrówkę żółtym szlakiem turystycznym, który prowadzi aż do Batyżowieckiego Stawu (słow. Batizovské pleso).Wyżnie Hagi 1090 m — Magistrala Tatrzańska 1880 mDługość odcinka: 4,5 kmCzas przejścia: 2-2,5 hSuma podejść: 790 mWejście na Kończystą rozpoczęliśmy od szlaku żółtego, który początkowo prowadzi wzdłuż torów kolejowych, a następne skręca w prawo. Przez chwilę idziemy wąską asfaltową drogą. Potem wchodzimy na typowy szlak turystyczny, prowadzący w większości przez las. Droga cały czas prowadzi pod górę, ale tylko miejscami jest stroma. Mijamy altanę położoną na przyjemnej polanie, gdzie warto zatrzymać się na krótki odpoczynek. Potem dalej pniemy się ku górze, aż wyjdziemy ponad górną granicę lasu. Teraz towarzyszyć będą nam głównie dobry punkt na odpoczynek to miejsce, gdzie przez chwilę trawersujemy zbocze góry. Rozciąga się stąd bardzo ładny widok. Jest także kilka większych kamieni, na których można usiąść. Oczywiście odpoczynek nie jest obligatoryjny, ale jeśli czujemy zmęczenie, to warto skorzystać z ładnego miejsca na chwilę relaksu. Przed nami bowiem dość strome podejście, które doprowadzi nas do Magistrali na żółtym szlakuŻółty szlak trawersuje zboczeWidok z żółtego szlaku po wyjściu ponad granicę lasuBatyżowieckie WodospadyŻółty szlak łączy się z Magistralą TatrzańskąW tym miejscu można skręcić w prawo i podejść kawałek nad Batyżowiecki Staw, ponad którym wznosi się Król Tatr, czyli Gerlach. Aby wejść na szczyt Kończystej, musimy natomiast pójść w przeciwną stronę, czyli po wejściu na Magistralę Tatrzańską skręcić w Tatrzańska 1880 m — Kończysta 2538 mDługość odcinka: 1,4 kmCzas przejścia: 2,5-3 hSuma podejść: 700 mCzerwony szlak nie zaprowadzi nas na Kończystą. Po zaledwie kilku minutach musimy z niego zejść, odbijając na prawo. Nie znajdziemy w tym miejscu żadnego znaku informującego o skręcie na Kończystą, bo na jej wierzchołek nie prowadzi znakowany szlak. Musimy więc dokładnie się rozglądać, aby nie przegapić miejsca skrętu. Ze szlaku należy zejść w miejscu, gdzie znajduje się kopczyk i zaczyna delikatnie wydeptana ścieżka wspina się bardzo stromo w górę, po ziemno-trawiastym zboczu. Potem teren zaczyna się robić bardziej płaski. Pojawia się też znacznie więcej dużych kamieni. Dalej trasa na Kończystą prowadzi miejscami po trawach, a miejscami po mniejszych lub większych głazach. Cały czas trzeba się rozglądać, aby nie stracić z oczu kopczyków, które wyznaczają kierunek tym miejscu należy zejść z czerwonego szlakuPoczątkowy fragment jest bardzo stromyPóźniej stromizna się zmniejszaTrasa biegnie po trawkach i po skałachW dole Batyżowiecki StawPiękny widok na słowackie podtatrzańskie osiedlaO ile w przypadku traw orientacja jest dość łatwa, bo ścieżka jest wydeptana, tak na skałach robi się nieco trudniej. Wydeptanej ścieżki wówczas nie ma, więc trzeba uważnie szukać kopczyków. Gdy grań zacznie się zwężać, droga zejdzie na jej lewą stroną. Ścieżka doprowadzi nas do dość szerokiego żlebu, którym należy podejść do góry. Potem czeka nas jeszcze około 30 minutowy trawers zbocza, by w końcowych fragmencie trasy ruszyć ku górze na szczyt tej pory droga była na ogół łatwa techniczne. Trzymając się kopczyków, przez większość czasu praktycznie nie musimy używać rąk do wspinaczki. Będą one przydatne dopiero pod koniec. Po dojściu na wierzchołek czeka nas jeszcze jedna decyzja. Wejść na Kowadło na Kończystej czy nie?Potem trawki powoli zastępują coraz większe kamienieoraz skały i głazyTrasą prowadzi najpierw granią, a potem jej lewą stronąZa nami kapitalne widokiDolina Stwolska widziana z końcowego fragmentu podejściaWidać już wierzchołek KończystejKowadło na KończystejKowadło na Kończystej to charakterystyczny głaz znajdujący się na samych wierzchołku góry. Wejście na niego jest ciekawym zwieńczeniem trekkingu, ale oczywiście nie jest obligatoryjne. Zwłaszcza jeśli nie czujemy się na siłach, aby to wejście na kowadło na Kończystej wyceniane jest na I w skali taternickiej, czyli nieco trudno. Wymagana jest wspinaczka z użyciem rąk. W wejściu pomaga odstająca płyta, na której można stanąć. Następnie trzeba trochę podciągnąć się na rękach i zarzucić nogę na kowadło. Mnie wejście na kowadło dodatkowo ułatwił kawałek taśmy zawieszonej przez innego wędrowca, odpoczywającego na szczycie wejściu na Kowadło pomaga skała w kształcie płetwyKowadło to najwyższy punkt szczytuPowyższe informacje były w pełni aktualne w sierpniu ubiegłego roku, gdy wchodziłem na Kończystą. Później jednak w wierzchołek Kończystej strzelił piorun, co spowodowało odłamanie się sporego kawałka kowadła. Nie wiem, w jakim obecnie stanie głaz się znajduje i czy wejście na niego jest możliwe. A jeśli tak, to czy trudność wejścia spadła, czy wzrosła. Jeśli będziesz chciał wejść na kowadło na Kończystej, to sam musisz ocenić czy jest to bezpieczne i w zasięgu Twoich — trudnościZdobywanie tatrzańskich szczytów znajdujących się poza szlakiem pozwala nacieszyć się górami, bo w praktyce dzielimy je tylko z garstką ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że jest to także znacznie bardziej niebezpieczna forma turystyki kwalifikowanej, czasami wymagająca wspinaczki i asekuracji liną. Co prawda ścieżka prowadząca na Kończystą ma wycenę 0 w skali taternickiej, co oznacza, że jest łatwa, ale w dalszym ciągu są to trudności porównywalne lub nawet większe, niż te spotykane na najtrudniejszych szlakach turystycznych w szlakiem drogę wyznaczają kopczykiTrzeba też pamiętać, że brak znakowanego szlaku oznacza, że sami musimy dbać o to, aby podążać we właściwym kierunku. Kopczyki co prawda wyznaczają drogę, ale nie poprowadzą nas jak po sznurku. Trzeba więc zwiększyć uwagę i szukać ich wśród traw i głazów. Jeśli zgubimy drogę, to istnieje ryzyko, że znajdziemy się w miejscu, którego trudności przekroczą nasze umiejętności wspinaczkowe. A wtedy możemy potrzebować pomocy. Schodząc poza szlak, trzeba więc być czujnym i bardzo bez przewodnikaNie bez znaczenia jest też fakt, że w Tatrach Słowackich zejście ze szlaku z reguły jest nielegalne. Zgodnie bowiem z przepisami panującymi na terenie TANAP, poza szlakiem możemy wędrować tylko pod opieką licencjonowanego przewodnika. Wyjątkiem od tej reguły jest wspinaczka. Osoby zrzeszone w klubie wysokogórskim mogą chodzić poza szlakiem bez przewodnika pod warunkiem, że ich celem jest pokonanie drogi o trudnościach większych niż II (czyli minimum II+).Zobacz także:Wejście na Kończystą od strony Batyżowieckiego Stawu ma trudności 0, więc próba zdobycia szczytu tą drogą bez przewodnika jest, mówiąc wprost nielegalna. A to z kolei wiąże się z możliwością otrzymania mandatu, czy nawet pojawieniem się problemów z pokryciem kosztów ewentualnej akcji ratunkowej przez o tym nie po to, aby kogokolwiek nastraszyć czy zniechęcić. Uważam po prostu, że przed podjęciem decyzji o wejściu na Kończystą, czy jakikolwiek inny szczyt poza szlakowy, powinniśmy znać fakty i wiążące się z takim wyjazdem ryzyko. Potem to ryzyko musimy zaakceptować i mieć z tyłu głowy możliwe na Kończystą – zejście i podsumowanieDługość trasy: 13,5 kmCzas przejścia: 7-8 hSuma podejść: 1495 mSuma zejść: 1495 mNajlepszym wariantem powrotu jest droga podejścia. Oczywiście możemy wybrać inną trasę zejścia z Kończystej, ale wydaje mi się, że po całym dniu w górach, lepiej unikać szukania drogi wśród kamieni i głazów. Polecam więc wrócić nad Batyżowiecki Staw. Nad jeziorem jest sporo miejsca, gdzie można wygodnie usiąść i odpocząć po całym dniu na i TępaZ Kończystej bardzo dobrze widać GerlachOdpoczynek nad Batyżowieckim StawemPotem czeka nas tylko zejście na stację „elektriczki” lub na parking, jeśli przyjechaliście samochodem. Na przejście opisanej wyżej trasy na szczyt Kończystej trzeba zarezerwować sobie cały dzień i najlepiej zacząć go dość wcześnie. Choć trasa na Kończystą od strony Batyżowieckiego Stawu uznawana jest za łatwą orientacyjnie, to jednak może się zdarzyć, że trochę pobłądzimy. Warto więc mieć zapas wTs5. 399 367 76 103 157 222 108 71 476